Chemia posiada swoje teoretyczne, matematycznie skomplikowane i nieprzystępne dla uczących się oblicze, bo czyż słowa: sedymentacja, dekantacja, chromatografia, monotlenek diwodoru (łac. dihydrogenmonoxide, w skrócie DHMO) nie brzmią jak czarodziejskie zaklęcia?? Myślę, że sam Harry Potter miałby kłopot z opanowaniem podobnie brzmiących formuł i zaklęć. Istnieje jednak jasna strona tej ciemnej (czarodziejskiej) mocy, strona doświadczalna. Strona często niezwykle spektakularna, która od zawsze przyciągała uwagę i powodowała fascynację nawet największych chemicznych laików.
Spróbujmy przez chwilę stać się chemikami😊
Nasze DHMO – monotlenek diwodoru nazwa zupełnie nie znana, jednak jak najbardziej formalnie właściwa, opisująca substancję bezbarwną, bezwonną i bez smaku, która może być śmiertelna dla człowieka i szkodliwa dla środowiska. Najczęstsze przypadki uszczerbków na zdrowiu występują przy przypadkowym dostaniu się DHMO do płuc. Ponadto przedłużony kontakt z formą stałą tej substancji wywołuje rozległe zniszczenia tkanek niejednokrotnie grożące amputacją. DHMO jest niekiedy określany jako kwas protonowy i stanowi główny składnik kwaśnych deszczy, itd.
Prawda, że brzmi poważnie??!!!!
A jednak na ostatnich zajęciach nasi młodzi chemicy bez większych oporów poddali ta substancję wnikliwym badaniom.
Rozwikłajmy więc tajemnicę… monotlenek diwodoru to nic innego jak woda, czyli H2O.
Wniosek z tego nasuwa się jeden – warto na chemii przynajmniej troszkę się znać😊.